Miejsko-Gminna Biblioteka
Publiczna w Zagórzu
i Muzeum Historyczne w Sanoku
zapraszają na otwarcie wystawy
ARTUR OLECHNIEWICZ – MALARSTWO
20 listopada 2014 (czwartek)
godz. 18.00
SALA KAMERALNA
DOMU KULTURY W ZAGÓRZU
Wystawa czynna
od 21 listopada do 5 grudnia 2014
w godzinach od 9.00 do 15.00
Artur Olechniewicz, ur. w 1959 r. w Zagórzu. Malarz i prozaik. W 1983 r. zamieszkał w Sanoku, a od 1990 r. jest pracownikiem Muzeum Historycznego w Sanoku. W latach 70. i 80. kilkakrotnie brał udział w wystawach zbiorowych Bieszczadzkiej Grupy Twórczej w Galerii Synagoga w Lesku. W latach 1991 i 2006 wystawy indywidualne jego prac zorganizowało Muzeum Historyczne w Sanoku, a w roku 2000 Miejska Biblioteka Publiczna w Sanoku. Wystawiał też w ramach Salonu Artystów Sanockich w sanockim Muzeum Historycznym w latach 1993, 1998, 1999 i 2000. Jego prace znajdują się w zbiorach Muzeum Historycznego w Sanoku oraz kolekcjach prywatnych. Publikował m.in: „Nowej Okolicy Poetów”, „Frazie” i „Dzienniku Polskim”. Autor powieści: Nocny do Krakowa (2000), Tratwa (2006), Ganek (2010) oraz zbioru opowiadań Dalej niż błękit (2014). Laureat Nagrody Miasta Sanoka w dziedzinie kultury i sztuki za rok 2001.
O malarstwie Artura Olechniewicza...
Istnieją artyści obdarzeni dużym temperamentem, łamiący konwenanse czasów, w których żyją, wciąż poszukujący w malarstwie nowych, nieodkrytych obszarów wypowiedzi oraz osoby wyciszone i wrażliwe, z powodzeniem realizujące się w ramach istniejących dyscyplin i gatunków artystycznych. Pierwsi są rewolucjonistami poszukującymi nowatorskich rozwiązań, drugich zazwyczaj inspiruje natura, jakieś bliskie, magiczne miejsca, związane z okresem dzieciństwa czy młodości, a także miejsca szczególnie zapamiętane w czasie podróży. Podczas gdy buntownicy mówią zdecydowanym, donośnym głosem, nierzadko też krzyczą, to drudzy wybierają wypowiedź półgłosem lub cichy, dyskretny szept. Oczywistym wówczas jest, że różne będą środki warsztatowe, sposoby wypowiedzi przeżywanych przez tak różnych artystów emocji i uczuć. Artur Olechniewicz jest artystą, któremu bliżej do tych bardziej subtelnych twórców, konsekwentnie kroczącym obraną przed laty drogą, której nie sposób przypisać typowo współczesnej proweniencji. Tworzy sztukę, która ma niewiele wspólnego z tym, co przeważa dzisiaj w galeriach. Tkanka wychodzących spod pędzla obrazów budowana jest w sposób tradycyjny, z głębokim poszanowaniem dawno uznanych wartości malarskich – wartości, które po okresie postimpresjonizmu powoli, aczkolwiek konsekwentnie, popadały w zapomnienie, choć ich echa pojawiają się do dzisiaj w twórczości nielicznych artystów. Olechniewicz w odchodzącej do przeszłości technice puentylistycznej odnalazł własny, bliski swemu odczuwaniu malarskiemu język wypowiedzi.
"W stronę Jasnego brzegu" – fragment artykułu Doroty Szomko-Osękowskiej
I o jego prozie...
Bo dopiero (...) z odpowiedniej perspektywy, możemy docenić kapitalnie rysowane przez Olechniewicza postaci, plastyczne i „mięsiste”, czasem karykaturalne, czasem wydobywające na zewnątrz skrywane lęki, trochę jak to działo się w przywołanej też w tekście Firmie portretowej Witkacego. Bohaterowie opowiadań z ostatnio wydanego tomu [Dalej niż błękit], pracownicy domu kultury w obliczu redukcji, obsada weterynaryjnej przychodni, mieszkańcy dworku z Tratwy – każda z tych postaci jest celnie zbudowana, przekonująca, niepowtarzalna. Podobnie jak detale i szczegóły tworzące świat przedstawiony, słowa, gesty, przedmioty, słuchane płyty, odkładane na półkę książki. Pozostaje zatem wsiąść na tratwę, przeprawić się na drugi brzeg Osławy, najpierw wejść na wzgórze z klasztorem Karmelitów, a potem ruszyć dalej, przez kamienie, by wspiąć się na Ganek i podziwiać malowany przez Artura Olechniewicza krajobraz, pejzaż jego powieści i opowiadań, krainę wyobraźni, którą przed nami otwiera, pozornie sielską i barwną, a w istocie pełną dramatów i tragicznych losów bohaterów. I wtedy można poszukać w tych tekstach jeszcze głębszego sensu, życiowej filozofii, literackich konotacji i nieodkrytego znaczenia – ale to już temat na inną opowieść.
Fragment eseju "Panorama z Ganku" Joanny Kułakowskiej-Lis